Cześć!
Kiedyś kolega pochwalił się swoim boczkiem….znaczy się daniem z boczku.
Moja reakcja była dość spontaniczna i cytować nie będę.
Dziś napiszę tylko, że udało mi się wybłagać przepis na to królewskie jedzenie.
Okazało się…że nie jest skomplikowane. Tajemnicą w tym wszystkim tylko jest to, że trzeba umieć cierpliwie doczekać do końca aż się boczek udusi.
Potrzebowałam:
* 60 dkg boczku surowego
* dwie cebule
* 4 ząbki czosnku
* 1 szklanka piwa
* sól, pieprz
* odrobina oleju do podsmażenia
Boczek pokroiłam w plastry do 1 cm grubości. podsmażyłam na patelni z odrobina oleju na dość mocnym ogniu.
Jak już ładnie się podrumienił, przełożyłam wszystko do garnka z odrobina wody. tak dusiłam przez ok. 30 minut. Podlałam piwem i dusiłam dalej ok. 20 minut. Pod koniec posoliłam i popieprzyłam. Dodałam cebulę pokrojoną w grubsze pół talarki i czosnek. Tak jeszcze chwilkę dusiłam pod przykryciem a na sam koniec bez przykrycia, by nadmiar płynu odparował.
Przypomniało mi to jedzenie z czasów świniobicia. Zawsze była świeżyzna z cebulką. Pyszne to było, jednak tamto danie było bez piwa. A piwo tu daje wiele: kolor i smak.
Polecam z dodatkiem pieczywa czosnkowego…..albo grubą pajdą zwykłego chleba.
Na koniec wielkie DZIĘKUJĘ za uchylenie rąbka tajemnicy 😉
Smacznego!
Lidka