Kora dębowa albo też kora orzechowa. Spotykałam się z różnymi nazwami, ale chodzi o to samo ciasto. Moje nazywa się dębową, dostałam przepis pod taką nazwą i tak nazywam je wciąż.
Dzisiejszy dzień przywitał nas piękną pogodą aż chce się wszystkiego. Tego nam brakowało. Pięknego słońca.
Po odpoczynku sobotnim, tzn. sprzątaniu, praniu i innych relaksujących czynnościach, dokończyłam ciasto. Zaczęłam je robić już wczoraj. Lepiej jest jak poleży troszkę i odmięknie zwyczajnie. To ciasto to kora dębowa.
Pamiętam kilka lat temu jadłam je u bratowej i moje oczy zapłonęły. Przepyszne! Wyprosiłam przepis.
Jest troszkę z nim zabawy, ale to kwestia wprawy. Troszkę trzeba się ustawić…nająć kogoś z domowników, by stłukł orzechy. No ja prawie się ustawiłam, ale nie zawsze ten ktoś jest pod ręką.
Jednego dnia siadłam spokojnie i odreagowałam stresy życiowe namiętnie tłukąc młotkiem w orzechy. Dobra terapia polecam 😉
Następnego dnia upiekłam ciasto a znów następnego wykończyłam. Najlepsze było to, że robiąc zakupy przez internet zamówiłam za małą puszkę brzoskwiń. Dziecko wyratowało mnie z opresji całe szczęście i kupiło dużą puszkę.
Na kanale Youtube możesz zobaczyć jak zrobiłam tę korę:
Składniki na korę dębową:
Ciasto:
* 8 białek
* 3 żółtka
* 20 dkg cukru
* 20 dkg orzechów drobno posiekanych, bądź zmielonych
* 10 dkg wiórek kokosowych
* 10 dkg rodzynek
* 1 łyżka mąki pszennej
* łyżka proszku do pieczenia
Wykonanie:
Co do mielenia orzechów wzięłam się na sposób. Zawsze zamęczałam młynek do kawy albo wałek do ciasta. Tym razem użyłam maszynki do siekania cebuli. Nie używam jej zgodnie z przeznaczeniem, bo zwyczajnie szybciej posiekam cebulę ręcznie. Stała taka biedna, to dałam jej zajęcie i teraz służy do siekania orzechów. Dodam, że świetnie jej to idzie. Siekamy jak chcemy grubiej, drobniej.
Ja siekam drobno, nawet część na pył. Orzechy zastępują mąkę.
Ubiłam białka z odrobiną soli. Stopniowo dodawałam cukier a następnie żółtka. Wsypałam wszystkie sypkie produkty: orzechy, wiórki, rodzynki, proszek do pieczenia i łyżkę mąki. Wymieszałam i podzieliłam na dwie równe części. Miałam blaszkę większą niż tradycyjną 36 x 20 cm.
Piekłam w 180 stopniach ok 35 minut.
Masa:
*1 kostka masła (200g)
* 2 budynie śmietankowe
* 3/4 szklanki wody
* 1 łyżka mąki pszennej – opcjonalnie
* 5 żółtek
* 2 paczki delicji albo 1 duża paczka – dowolny smak
* brzoskwinie w puszce – duże
* 2 galaretki brzoskwiniowe
* 3 łyżki cukru
Odlałam sok z brzoskwiń i wymieszałam z wodą. Wlałam do szklanki odrobinę płynu i wymieszałam z budyniami, cukrem, żółtkami i mąką. Użyłam w pewnym momencie miksera, by żółtka porządnie się utarły i nie powstał budyń z żółtek. Pozostałą część soku i wody zagotowałam i dolałam utartą wcześniej masę. Zagotowałam.
Utarłam masło i po łyżce dodawałam ostudzony budyń.
Przekładanie:
* ciasto
* połowa masy
* delicje
* druga połowa masy
* ciasto
* brzoskwinie i galaretka
Na wierzch ciasta wyłożyłam pokrojone brzoskwinie i zalałam galaretkami brzoskwiniowymi wykonanymi zgodnie z przepisem na opakowaniu. Z tymi galaretkami zawsze jest wyścig.
Nie mogę ich dopilnować, by wylać o czasie. Zawsze muszą stężeć za bardzo, ale wtedy biorę łyżkę i mieszam dotąd aż rozbiję galaretkę i taką wylewam na ciasto.
Smacznego!
Lidka
uwielbiam to ciasto
ja również 🙂 na święta obowiązkowo w moim menu 😉
Piekłam,jest mega smaczne 😍