Zupa krem z pieczonych warzyw – z resztek i z serca.
Zupa z niczego, która smakuje jak wszystko. Takie dania powstają zwykle z potrzeby chwili – z lodówki wyciągasz to, co zaraz zwiędnie, zaglądasz do spiżarki, dodajesz przyprawy i… dzieje się magia. Tak właśnie powstała ta zupa: z lekko już zmęczonego życia fenkułu, selera naciowego i pora. Do tego śmietana, masło, odrobina koncentratu pomidorowego i przyprawy.
Warzywa trafiły do piekarnika, a z kuchni zaczął unosić się obłędny zapach. Pachniało jak w niedzielę. Pachniało domem. Kilka prostych składników zamieniło się w krem o głębokim smaku i pięknym kolorze. Taki, co syci i koi, choć wcale nie był planowany.
Jeśli lubisz kuchnię zero waste, spontaniczne gotowanie i przepisy, które powstają z serca, ten krem z pieczonych warzyw skradnie Twoje serce. I Twój talerz. 😄
Może zainspiruje Cię zupa krem z brokuła?
Zupa krem z pieczonych warzyw – zero waste i pełnia smaku
Składniki:
- 3–4 łodygi selera naciowego
- 1 mała bulwa fenkułu (koper włoski)
- 1 por (biała i jasnozielona część)
- 2 pomidory lub 1/2 puszki
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- 1–2 łyżki śmietany 18%
- 1 łyżka masła
- oliwa lub olej
- sól, pieprz
- opcjonalnie bulion
- przyprawy: oregano, bazylia
- natka pietruszki (do podania)
- pestki dyni lub pestki słonecznika a nawet pistacje
Przygotowanie:
1. Pieczenie warzyw
Warzywa (seler, fenkuł, por, pomidory) umyj i pokrój na mniejsze kawałki. Ułóż je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Skrop oliwą, oprósz solą i ulubionymi ziołami.
Piecz przez 25–30 minut w 200°C, aż warzywa się zrumienią i zmiękną.
2. Gotowanie i miksowanie
Upieczone warzywa przełóż do garnka. Dodaj koncentrat pomidorowy i ok. 500 ml wody (lub bulionu). Gotuj kilka minut, a następnie zblenduj całość na gładki krem.
3. Zabielanie i doprawianie
Dodaj masło i śmietanę. Wymieszaj. Dopraw do smaku, jeśli potrzeba – solą, pieprzem.
4. Podanie
Podawaj z natką pietruszki i świeżym pieczywem. Świetnie smakuje też z grzankami lub groszkiem ptysiowym.
Dlaczego warto?
Bo ta zupa to kulinarna super moc w wersji zero waste. Pachnie jak dom, smakuje jak ukojenie. I udowadnia, że nawet „resztki” mogą mieć swój wielki moment.
Smacznego!
Lidka