Cześć!
Troszkę ostatnie dni dały mi wycisk. Skończyło się na tygodniowym L4. Dziś już właściwie chyba jest ok, więc cieszę się i z tego.
Mój kręgosłup nie lubi się zbyt męczyć a szczególnie nie lubi zmian w pogodzie.
Dziękuję przy okazji tutaj tym osobom, które motywowały mnie do bezustannego śmiechu i odganiały zły humor.
Gadu gadu a schabowy stygnie.
Moja córka troszkę mnie natchnęła, bo chciała schabowego owszem, ale bez panierki….
Ok. Jak Pani sobie życzy.
Podumałam troszkę, poskrobałam się w głowę i zaczęłam stekować kotlety …..
Składniki:
* 4 porcje schabu
* cebula
* odrobina oleju
* sól, pieprz czarny i ziołowy, tymianek
* 1-2 łyżki sosu sojowego
* śmietana 18 %
* łyżka mąki
* woda
Porcje na kotlety zestekowałam. Oprószyłam solą i pieprzem. Odstawiłam na kilka godzin do lodówki…dlaczego? Dlatego, że zawsze kotlety przygotowuję z rana, żeby potem mieć mniej roboty.
Fakt faktem mięso nachodzi smakiem przypraw przez ten czas.
Rozgrzałam olej na patelni i obsmażyłam kotlety z każdej strony. Podlałam 1/2 szklanki wody i dusiłam na mniejszym ogniu pod przykryciem do miękkości.
Pod koniec duszenia dodałam pokrojoną w pół talarki cebulę.
Na koniec zagęściłam 1 łyżką mąki roztrzepanej w 1/3 szklanki wody. Śmietanę zahartowałam i dodałam do mięsa.
Przyprawiałam, jak już gasiłam ogień pod patelnią, sosem sojowym – dodał głębi potrawie i tymiankiem. Tymianek dodatkowo rozgniotłam w moździerzu. Przykryłam i odstawiłam na chwilkę by wszystko się przegryzło.
Podawałam (a jakże!) z ziemniakami i ogórkiem konserwowym.
Polecam takie wydanie schabowego. Bardzo smaczna odmiana i dużo lżejsza niż tradycyjna wersja w panierce.
Smacznego!
Lidka