Cześć!
Do oryginału z tym obiadem jest mi daleko, ale czym jest niedziela bez schabowego?
Nie robiłam w ostatnim czasie tego jak to określę wykwintnego dania.
Postanowiłam przypomnieć rodzinie jego smak.
Co mogę nowego napisać o zwykłym a może niezwykłym schabowym?
Każdy, jeśli jada oczywiście, robi tak jak lubi, przyprawia czym lubi.
Nasze schaboszczaki mogą różnić się jedynie poziomem głośności ich tłuczenia.
Nie trzeba mieć kalendarza w domu, ale jak słychać regularne odgłosy tłuczka, to wiadomo, ze coś się dzieje….że mamy niedzielę 🙂
Całe szczęście nie muszę zbytnio liczyć się ze słuchem sąsiadów. Mam taką parę przy uderzeniu w schab, że koty z domu uciekają.
Dziś już mi się szkoda ich zrobiło i podłożyłam dwie rękawice kuchenne i ścierkę pod deskę. Tylko, że co. No tak mi się źle tłukło, że się namachałam tym tłuczkiem jak szalona.
Dodatkowo mięso pokroiłam tak od serca. Następnym razem cieniej będę kroić. Zjadłam pół porcji, więcej nie dałam rady….
Składniki:
* mięso schabowe pokrojone na kawałki ok. 1 cm grubości
* sól, pieprz czarny i ziołowy
* jajko
* bułka tarta
* smalec do smażenia ew. olej
Przyprawianie….ja robię zwyczajnie. Sól, pieprz ziołowy z jednej strony, pieprz kolorowy z drugiej. Wkładam do miseczki, przykrywam i niech nachodzi pod przykryciem smakami przez trzy godzinki.
Obtaczam w jajku i bułce, dokładniej: w bułce tartej, jajku i jeszcze raz w bułce.
Chyba żadnej nowości nie napisałam 🙂
Smażę na smalcu. Taki układ najlepiej mi pasuje.
Pamiętam jak kiedyś mama smażyła schabowe. Tłuszczem z patelni krasiła później nam ziemniaki…bajka!
Czasami też tak robię, chyba że mam akurat podrumienioną cebulkę na słonince.
Podałam z pieczonymi ziemniakami i sałatką z buraczków i papryki ze słoika, własnej roboty oczywiście.
Smacznego!
Lidka