Cześć!
Może niektórzy z Was spędzają czas poza domem, ale ja jak zwykle siedzę w domowych pieleszach i doglądam garnków co by się zbyt nie zakurzyły.
Było ciasto, był obiad a na kolację hamburgery.
Z racji tej, że jestem miłośniczką fast foodów, chińczyków i różnych „zdrowych” kuchni świata, postanowiłam jakoś sięgnąć smakiem poza dalekie wody. No troszkę przesadzam, wystarczyłoby zahaczyć przydrożną budkę i kupić sobie hamburgera.
No jednak jak wspomniałam, doglądam garnków.
Hamburgery domowej roboty wcale niczym nie są gorsze od tych z budek. Widzę jak je robię, widzę jakich składników używam i wystarczy tylko odpowiednio doprawić do smaku a mamy pyszne jedzenie.
Do zmielonego mięsa wołowego dodałam podsmażoną na odrobinie oleju posiekaną cebulę. Czosnek przecisnęłam przez praskę, przyprawiłam solą, pieprzem i imbirem. Podlałam wodą. Dodałam 2 łyżeczki ketchupu i dwie łyżeczki musztardy.
Porządnie wyrobiłam masę i uformowałam 4 kotlety (powinny być grubości ok 1 – 1,5 cm i 7-8 cm średnicy). Smażyłam na mocno rozgrzanej patelni do 4 minut z każdej strony. Nie zalecam dłuższego smażenia. Kotlety wychodzą twarde jak kamień. Taki czas jest wystarczający. Mięsko jest kruchutkie i rozpływa się w ustach.
Bułki przekroiłam i każdą z nich podsmażyłam po wewnętrznej stronie na tej samej patelni, co smażyłam kotlety. Cały smak z mięsa został w bułeczkach. Były potem takie chrupiące.
Smarowałam majonezem dolą część bułki, na to położyłam liść sałaty,plaster sera żółtego, kotlet, pomidor i ogórek, cebula czerwona i tylko pozostało przyłożyć wierzchnią częścią bułki.
Niebawem przepis na domowe bułki do hamburgerów 🙂
Smacznego!
Lidka